Słońce świeciło dziś w sposób przygnębiający. Wiosenny. Zupełnie jak nie na luty. Cienie były zbyt długie i zbyt ciemne, kontrasty zbyt wyraziste. I choć z każdym kolejnym krokiem po jasnej ulicy czułam, jak wnika we mnie ta jasność, było mi źle, bo za bardzo brakuje mi śniegu, takiego po kolana, lecącego z nieba wielkimi płatami, skrzypiącego pod butami.
Dlatego teraz siedzę i piję herbatę, i czekam, i czytam.
I jak to miło, że Ktoś czuje podobnie :)
OdpowiedzUsuńZimo wróć, wróć! Koniecznie w białej sukience!
W mojej mieścinie wszyscy modlili się o zimę iw końcu dotarła pełną gębą. Mróz szczypiący w wszelkie skrawki ciała, na które jeszcze nie wynaleziono odzieży, śnieg spowalniający nasz marsz o jakieś dobre 3 minuty i zimne, długie noce wraz z jedynym ratunkiem - wełnianym swetrem
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, ze kiedykolwiek się za tym stęsknię.
mi śniegu nie brakuje. wolę światło i długie cienie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń:)... cieszę się, że jest ciepła zima, ale rozumiem Twój ból.
OdpowiedzUsuńZaglądnij do mnie, jest tam coś dla Ciebie ;).
Możesz jeszcze raz?
Usuń"Most do Terabithi" wspaniały film<3
OdpowiedzUsuńŚnieg by się przydał... Ale az się boję pomyśleć co będzie jak objawi się -30... brrr.
OdpowiedzUsuńPratchetta również uwielbiam!
Fani zimy, łączmy się! ;) Ja też tęsknię za śniegiem, przedzieraniem się przez zaspy, lepieniem bałwanów, ba!, nawet za marznącym nosem, ledwo wystającym zza kołnierza.
OdpowiedzUsuńDlaczego wiosenne światło przygnębia? Jest jasne...wypłukane blaskiem...tesknie!
OdpowiedzUsuńTeraz już nie mam wyjścia. Herbata, koc i "Most do Terabithi" :)
OdpowiedzUsuń