niedziela, 17 listopada 2013

Postanowienie na niedzielę: 50 zdjęć dziennie

Chcę postanawiać coś co tydzień. Takie jakby tygodniowe wyzwania - przez jeden tydzień rób coś, czego zwykle nie robisz, a co być może warto by było robić. 
Tym razem prosto i banalnie, bo trzeba zaczynać od rzeczy, które na pewno wyjdą.
Tak więc postanowienie na ten tydzień brzmi: 

50 zdjęć dziennie


Ponieważ:
a) chciałabym umieć robić dobre zdjęcia, ale nic z tego nie wyjdzie, jeśli aparat biorę do ręki okazjonalnie
b) konieczność robienia zdjęć codziennie wyklucza sytuację, kiedy czekam na odpowiednie warunki, tylko muszę wykorzystać takie światło/tło/pogodę/aurę, do jakich akurat mam dostęp oraz
c) spodobał mi się ten pomysł :)

Za tydzień wstawię siedem zdjęć, po jednym z każdego dnia, wybiorę najdziwniejsze, najlepsze albo się okaże jakie i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Jak ktoś ma ochotę dołączyć, to zapraszam :).


czwartek, 14 listopada 2013

Zmiany, zmiany - post motywacyjny

Postanowiłam zmienić swoje życie.
To znaczy zejść z zatłoczonej drogi na jakąś leśną opuszczoną ścieżynę.
Robić tylko rzeczy fajne, ciekawe, inspirujące, dziwne, takie, które wcześniej nawet by mi przez głowę nie przeszły. I tylko takie, na jakie przyjdzie mi ochota. 
Haha, oczywiście, że jak już tylko zmiany ruszyły, zostałam brutalnie uświadomiona, że się nie da. W związku z czym "tylko" z poprzedniego zdania należy zamienić na "głównie". 
Idzie mi więc mozolnie i bardzo pod górkę, szczególnie, że moje potrzeby zmiany trafiły na mur z sytuacji okołożyciowej, co wcale, ale to wcale, nie pomaga. Ta rzeczona sytuacja wymagałaby rozsądku - nawet nie sytuacja sama w sobie, zresztą to nie miejsce, żeby się nad tym rozwodzić. 
No więc. Ekhm. Po kilku miesiącach dojrzewania tego pomysłu w głowie, w końcu przystępuję do realizacji i na razie jest mi ciężko, ale wiem (bardzo chcę wierzyć?), że to wyjdzie mi na dobre - że dużo się nauczę o świecie i o sobie, doświadczę czegoś, popełnię mnóstwo błędów, bo na popełnianie błędów każdy czas jest dobry. Wszystko inne może poczekać. 
Będzie musiało poczekać. 

Listopad stał się nagle. Niby wiem, że miesiące zmieniają się zawsze według tego samego schematu (trzydziesty pierwszy października - BUM! - pierwszy listopada), ale tym razem ta zmiana była tak niespodziewana, że aż do teraz to do mnie nie dotarło. Podobno w październiku padał gdzieś deszcz. Tak mówią ludzie. Ale ja w październiku jeździłam między jednym miastem a drugim i wtedy, gdy w mieście A lało jak to bywa jesienią, ja byłam w mieście B i biegałam w krótkim rękawku, bo było za gorąco. I tak mi zleciał miesiąc... aż tu nagle coś huknęło, pociemniało w minucie, poleciał z nieba wodospad, zaczęło wiać, zrobiło się zimno jak w piekle (nie dajcie sobie wmówić, że w piekle jest gorąco! W piekle jest zimno, przemakają buty i nie można się opędzić od komarów, które żrą nawet przez ubrania) i trwał taki stan przedapokalipsowy około tydzień, po czym nastąpił regularny listopad - to znaczy raz bardzo zimno, a raz trochę mniej zimno, czasem pada deszcz, czasem świeci słońce nie dające zbyt wiele ciepła, ciemności nastają tuż po obiedzie (albo i jeszcze przed), nie jest kolorowo i uroczo, tylko jasno (w sensie przejrzyście) i nostalgicznie, jakby ktoś próbował zrobić przestrzeń do czyszczenia własnych myśli (coś jak sprzątanie biurka do pracy). Myślę, że to dobry miesiąc na zmiany. Nawet moja historia na jutjubie krzyczy, że pora coś zmienić, bo ileż można słuchać tych samych kilku utworów? 
Propozycje ciekawej muzyki chętnie przyjmę! :)
 

Na dobry początek zaczęłam sprzedawać, hm, rękoczyny (rękodzieło byłoby trochę za dużym słowem). Bo święta idą i może komuś się przyda? Bo gromadzą mi się w domu i zaraz się w tym wszystkim zgubię, a za bardzo lubię sobie podłubać, żeby przestać produkować nowe.

KLIK.

Na razie wygląda to trochę licho, ale przedmiotów będzie przybywać i kto wie, może wyjdzie z tego coś fajnego?

A może nic nie wyjdzie. Ale wtedy to nie będzie takie totalne "nic". Przynajmniej będę wiedzieć, co się u mnie nie sprawdza. Zobaczymy za rok. 
Póki co życzę Wam przypływu mocy. Nigdy nie zaszkodzi, no nie? :)