czwartek, 21 marca 2013

Odkrycie

Chcę całe życie siedzieć tutaj, pić herbatę, słuchać chrapania psa i zasypiać z twarzą w słońcu. Tak. Taki jest mój plan na życie. 

czwartek, 7 marca 2013

Gdzie latają smoki

Robi się tak ciepło, że mam ochotę otworzyć sezon polowań na trolle, ale w prognozach mówią, że jeszcze ma być chłodno, jeszcze śnieg i w ogóle, więc się powstrzymuję. Rozpracowałam już skrzaty, te od porywania skarpetek i chowania kluczy, no wiecie. Apel do wszystkich roztrzepanych! To nie roztrzepanie! To skrzaty! Nie wiem tylko, gdzie mieszkają smoki. Myślę, że w Bieszczadach. Niebawem sprawdzę. 
Chyba chodzi o to, że kończy się jakiś etap. Trochę boję się końców, bo zawsze trudno mi zaczynać. Boję się też dużych głębokości i trudno mi upilnować czasu przy pieczeniu kruchych ciasteczek. Boję się, że kiedyś będziemy wiedzieć wszystko, że nie będzie nic do odkrycia, że każda planeta będzie miała swój identyfikator, każdy metr sześcienny dna oceanu będzie opisany i zaznaczony na mapie, każda ryba dostanie dwuczłonową łacińską nazwę i tą zwyczajową, do nazywania na co dzień, przy kawie i ciastku, bo nie będzie gdybania i wyobrażania sobie, tylko będziemy wiedzieć.
Nie ma do kogo listów pisać. Od tygodnia chcę napełnić pióro atramentem, ale na chceniu się kończy. Może to i dobrze. Czasami trzeba uwierzyć w mowę niewerbalną, no nie?
Dzielę się ciachem: 
...i piosenką:
...i idę czytać dalej o Ani. Jakoś dzisiaj nie chce mi się spać.

poniedziałek, 4 marca 2013

Siniak

Zaczęło się od tego, że nabiłam sobie siniaka, wpadając na kaloryfer, a było to o tyle ważne, że nie wpadłam na ten kaloryfer sama. To śmieszne, że wpadnięcie na kaloryfer może być ważne, prawda?
Fakt faktem, to już najwyższa pora, żeby kaloryfery wzięły sobie urlop.
Czytam o Ani - jak to nie była chłopcem i dlatego nie mogła zostać na Zielonym Wzgórzu. U mnie też za chwilę zakwitną wiśnie i śliwy, i też przyozdobię pokój gałązkami (wiem, że nie powinnam tego robić). A w stawie znowu będą wrzeszczeć żaby! Ale na razie marznie mi nos na wieczornym spacerze i jeszcze nie oglądam rozpędzonego miasta z perspektywy pustułki na balkonie. 
Kundel mówi mi, że dzieją się dziwne rzeczy. Wiem, no wiem. Nie wierzy mi, kiedy próbuję się zachowywać normalnie. Nie rozmawia ze mną, więc nie muszę się jej tłumaczyć, nie zadaje też pytań, tylko wykrzywia łebek ze zdziwienia, kiedy się zrywam i biegnę, a za chwilę już mnie przegania, bo ma więcej łap.
Nie rozumiem Ani. Nie miałabym nic przeciwko piegom i rudym warkoczom. 
A, i tak, oczywiście, że to miało jakiś związek, jedno z drugim.