wtorek, 20 września 2011

Spadam

Z głośników sączy mi się Coma. Nie słucham ich jakoś bardzo, znam raptem parę piosenek. Dzisiaj pierwszy dzień jesieni. Naprawdę? Ja nie wiem, nie liczę, nie kontroluję tego. Czas zatrzymał się w miejscu. Nic się nie dzieje. Nikt się nie odzywa. Mam wrażenie, że cały czas byłam napędem tego wszystkiego i że tylko mi zależało.
Żyję na wielu płaszczyznach. Na jednej z nich właśnie kwitną wrzosy i pachnie mokra trawa. Uwielbiam zapach jesieni, uwielbiam jej kolory, poranną mgłę i całodniową mżawkę. Mimochodem uśmiecham się do tego wszystkiego. W odpowiedzi dostaję ledwo widoczny ruch kącikiem wargi i porozumiewawcze spojrzenie przedzierające się przez asfaltowy, sztuczny świat. Pamiętam ten przystanek, w końcu staję przy nim co rano, pamiętam tych ludzi, ale oni nie pamiętają mnie. Setki, tysiące obrazów przewija mi się przed oczami jak na pełnometrażowym filmie w kolorze. Mam taką starą teczkę - wygląda, jakby padła ofiarą rozwścieczonego chihuahua'y - i jest moją osobistą taśmą filmową. Teraz widzę siebie, jak spadam w wielką, czarną otchłań studni, podzielając los Alicji. Jak cały rzeczywisty świat oddala się z przerażającą prędkością, a ja mijam kolejne półki z różnymi słoiczkami. Na jednym z nich był napis "Wiara w ludzi", a potem został daleko w tyle...


 Zdjęcie zeszłorocznego wrzosu. Nie mam ręki do kwiatów i jestem w stanie zabić wszystko, co będzie skazane na moją opiekę, więc trzymajcie kciuki, żeby tegoroczny zdążył chociaż rozkwitnąć...

4 komentarze:

  1. Moje wrzosy już się zmumyfikowały...;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna jest ta piosenka Comy:) a wrzosy i u mnie wszędzie:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super nuta:)
    Pozdrawiam cieplutko i zapraszam serdecznie na MOJE wisiorkowe CANDY:)

    OdpowiedzUsuń
  4. – Nalej sobie więcej herbaty – rzekł z wielką powagą Szarak.
    – Jeszcze w ogóle nie piłam – odparła Alicja urażona ta propozycją. – Trudno więc, abym nalała sobie w i ę c ej.
    – Chciałaś powiedzieć, że trudno, abyś nalała sobie m n i e j. – wtrącił się Kapelusznik. – Przecież znacznie łatwiej nalać sobie w i ę c e j niż nic.

    dzień dobry :)

    OdpowiedzUsuń